Lubuscy kuracjusze mają coraz bardziej wygórowane wymagania jeżeli chodzi o pobyt w sanatorium. Np. chcą aby do sanatorium jechać latem, a nie zimą i najlepiej do Ciechocinka albo też nad morze.
Ubiegły rok przyniósł 11,5 tys. skierowań pacjentów do sanatoriów, jakie wpłynęły do lubuskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Natomiast, jeżeli chodzi o faktyczny wyjazd, skorzystało z niego zaledwie 7,3 tys. osób. Powody takiego stanu rzeczy są różne. W jednych wypadkach są to problemy zdrowotne uniemożliwiające wyjazd, w innych sytuacja rodzinna. Jednak rezygnujących, nie wyjeżdża do kurortów ponieważ nie pasuje im miejsce lub termin wyjazdu.
Jak podają przedstawiciele NFZ dużo osób traktuje wyjazd do sanatorium jako tanie wczasy, a nie dalszy etap swojego leczenia. Wielu osobom najbardziej istotny wydaje się miesiąc w jakim wyjeżdżają do uzdrowiska, tymczasem najważniejsze w sanatorium są zabiegi lecznicze. Jako powody rezygnacji wymyślane są przeróżne sprawy: od braku kożucha na zimę, po niechęć ponownego wyjazdu do tego samego sanatorium.
Takie nagłe rezygnowanie pacjentów z wyjazdu stanowi spory kłopot dla NFZ. Ponieważ takie rezygnacje są w ostatniej chwili, bądź co gorsza pacjenci nie informują oddziału NFZ-u o tym że nie jadą, nie ma możliwości aby skierować na to miejsce następną osobę z kolejki. W efekcie daje to wydłużanie się kolejki pacjentów, którzy czekają na wymarzony wyjazd do sanatorium. Na dzień dzisiejszy dorosłe osoby muszą czekać na to aż półtora roku.
Występuje też kłopot z samymi skierowaniami. Zeszłego roku NFZ odrzucił ok. 600 wniosków o sanatoria, w styczniu 2012 r. już 114 skierowań. Powodem są bezzasadne skierowania albo kierowanie osób z przeciwwskazaniami do pobytu w konkretnej placówce. Wynika to z tego że czasami ludzie nie mówią całej prawdy o stanie zdrowia swojemu lekarzowi, a także wręcz wymuszają skierowania do placówki. Wtedy lekarze wystawiają skierowania dla świętego spokoju, a obowiązek odkręcenia całej sprawy spada na NFZ.
Źródło: http://gorzow.gazeta.pl