"Nie pojadę w styczniu do Buska, bo nie będę mogła wąchać rozkwitających pąków róż" - pisze do Narodowego Funduszu Zdrowia w Kielcach pacjentka, której przyznano kurację w sanatorium.
- Mamy po 50 rezygnacji dziennie. Ludzie próbują się usprawiedliwiać na dwa sposoby: nie odpowiada im pora albo miejsce - mówi Beata Szczepanek, rzeczniczka świętokrzyskiego Funduszu.
Jeszcze gorzej jest na Mazowszu - dziennie rezygnuje sto osób. Na Podkarpaciu też dużo odmów. - Każdy chce wyjeżdżać, gdy jest ciepło. Gdyby rezultaty leczenia zależały od pory roku, to wszystkie przychodnie byłyby czynne tylko wiosną i latem - uważa Małgorzata Krajewska, kierownik działu uzdrowiskowego mazowieckiego NFZ.
Na wyjazd do sanatorium czeka się, w zależności od tego, ile dany NFZ przeznaczył na to pieniędzy oraz jak dużo osób jest w kolejce. Na Podkarpaciu blisko rok, a na Mazowszu - 18 miesięcy. Skierowanie może wystawić lekarz, który ma umowę z NFZ, nawet rodzinny. Przed wysłaniem pacjenta lekarz musi zlecić badania RTG, moczu i morfologię krwi. Później wniosek w oddziale NFZ analizuje konsultant z dziedziny balneologii i medycyny fizykalnej. Pacjent powinien wyjeżdżać nie wcześniej niż po 12 miesiącach od poprzedniego pobytu w sanatorium. Jeśli zostanie zakwalifikowany, o terminie i miejscu leczenia dowie się na miesiąc przed wyjazdem.
- Jeśli komuś nie odpowiada termin, prosimy o argumenty. Jeśli są nieuzasadnione, pacjent jest przesuwany na koniec kolejki - wyjaśnia Szczepanek. Fundusz respektuje udokumentowane zdarzenia losowe, np. nagła choroba i pobyt w szpitalu.
Ale większość pacjentów stara się przekonać, że nie mogą jechać o tej porze roku. "Nie pojadę w styczniu do Buska, bo nie będę mogła wąchać rozkwitających pąków róż", "Nie pojadę teraz, bo zimą powinni jeździć ci, co jeżdżą na nartach. A ja nie jeżdżę", "Nie pojadę jesienią, bo nie będę oglądać gołych kikutów drzew" - takie uzasadnienia otrzymali ostatnio urzędnicy kieleckiego NFZ.
W Rzeszowie najwięcej odmów dotyczy tego, że pacjenci są uczuleni na zimno. - Jedna osoba tłumaczyła, że w tym czasie wykupiła miejsce na wycieczkę objazdową do Egiptu - mówi Marek Jakubowicz, rzecznik podkarpackiego Funduszu.
- Jeżeli ktoś rzeczywiście chce się leczyć, pora roku nie ma żadnego znaczenia - zaznacza prof. Irena Ponikowska, konsultant krajowy ds. balneologii i medycyny fizykalnej.
Skąd taka popularność kuracji w ciepłych porach roku? - Myślimy, że część osób traktuje wyjazdy do sanatorium jak darmowe wczasy. A pobyt w sanatorium jest formą leczenia i jego efekty nie zależą ani od terminu, ani od miejsca - mówi Szczepanek.
Prof. Ponikowska twierdzi, że to marginalna część. Jej zdaniem większość osób rezygnuje, bo boi się kłopotów z dojazdem zimą.
Miejsca rezygnujących NFZ proponuje kolejnym osobom z listy. Czasem mogą jechać z dnia na dzień. Ale problem zostaje: - To dla nas zamrożone pieniądze, bo świadczenie nie jest zrealizowane, a kolejka się wydłuża - mówi Małgorzata Krajewska z mazowieckiego NFZ.
Źródło: Gazeta Wyborcza